FC Porto 3:0 Vitoria Guimarães

W inauguracyjnej kolejce sezonu ligi portugalskiej FC Porto pewnie wygrało z Vitorią Guimarães. W oficjalnym debiucie Francesco Farioliego na ławce Smoków jego podopieczni zdobyli trzy bramki, nie tracąc przy tym żadnej, prezentując ofensywny i zdecydowany styl. Gole dla gospodarzy zdobywali Pepê oraz dwukrotnie Samu.

Mecz rozpoczął się od uczczenia minutą ciszy pamięci zmarłego przed kilkoma dniami legendarnego stopera FC Porto oraz do niedawna także dyrektora generalnego drużyny - Jorge Costy. Piłkarze drużyny gospodarzy z tej okazji mieli specjalnie przygotowane koszulki, na których poszczególne numery były podniesione do potęgi drugiej, symbolizującej cyfrę z jaką występował zmarły obrońca.

Francesco Farioli zdecydował się posłać na plac boju identyczny skład, jak ten, który rozpoczynał starcie z Atlético Madryt w finałowym sprawdzianie przedsezonowym.

Pierwszą groźną sytuację goście stworzyli już po 30 sekundach, natomiast strzał Tiago Silvy okazał się niecelny. Na odpowiedź Smoków trzeba było chwilę poczekać – w 12. minucie po zabójczym kontrataku Pepê zręcznym strzałem przerzucił piłkę nad bramkarzem Konkwistadorów. Gol nie ostudził zapału niebiesko-białych, wręcz przeciwnie, nie osiedli oni na laurach i raz za razem atakowali bramkę Charlesa.

Dziesięć minut później, po znakomitym przedzierającym podaniu Jana Bednarka do piłki w polu karnym dopadł zdobywca pierwszego gola dla Smoków, a następnie zgrał ją do Samu. Hiszpan atomowym strzałem pokonał bramkarza Vitorii, niestety okazało się, że Pepê podczas zagrania polskiego stopera był na pozycji spalonej.

Minęło kolejne dziesięć minut, kiedy hiszpański goleador ponownie umieścił piłkę w siatcę. Po idealnym dośrodkowaniu nowego bocznego obrońcy, Alberto Costy, Samu skierował futbolówkę do bramki głową. Tym razem nie mogło być mowy o spalonym i na tablicy widniało już dwubramkowe prowadzenie.

W 42. minucie po raz pierwszy w tym sezonie sprawdzony został kapitan Smoków. Diogo Costa spisał się wzorowo i nie miał najmniejszych problemów z technicznym, ale niezbyt mocnym strzałem skrzydłowego Vitorii.

Drugą połowę Porto również rozpoczęło intensywnie i w 48. minucie debiutancką bramkę mógł zaliczyć hiszpański skrzydłowy - Borja Sainz. Zawodnik ten uderzył jednak w dobrze ustawionego Charlesa, który nogą odbił piłkę na rzut rożny.

W 53. minucie doszło do nieprzyjemnego incydentu, kiedy bez kontaktu z przeciwnikiem na murawę padł Martim Fernandes. Kamery pokazały powtórkę, na której można było zaobserwować nienaturalnie wyginające się kolano portugalskiego obrońcy. Po tej sytuacji zawodnik został niestety zniesiony na noszach, a jego miejsce na boisku zajął Zaidu.

W 74 minucie strzałem z linii pola karnego drugiej bramki szukał Samu, jednak bramkarz Vitorii sparował uderzenie Hiszpana na bok. Parafrazujac polskie przysłowie, co się jednak odwlekło, to nie uciekło, i raptem cztery minuty później młody napastnik mógł cieszyć się z dubletu. Po strzale rezerwowego, Stephena Eustaquio, zza pola karnego, Charles odbił futbolówkę przed siebie, po czym to atakujący Porto dobiegł do niej pierwszy i dobił ją do pustej bramki.

Kolejny debiutant z ławki, Luuk de Jong mógł zakończyć ten mecz z asystą, gdy w 87 minucie zgrał piłkę piętką do wbiegającego w pole karne Kanadyjczyka. Mimo, że futbolówka zatrzepotała po strzale tego drugiego w siatce, to sędzia odgwizdał pozycję spaloną Holendra.

Poopieczni Francesco Farioliego wykazali się w tym meczu ogromną determinacją, wolą walki oraz chęcią zwycięstwa, dzięki czemu to oni zakończyli ten mecz jako wygrani. W następnej kolejce drużynę Smoków czeka podróż do Barcelos, gdzie 18 sierpnia podejmą tamtejsze Gil Vicente.